niedziela, 5 października 2008

Żołnierska herbata i robaki na suficie

Poznany na after birthsday party Michael, okazał się uosobieniem gentelmana. Zaoferował pomoc przy przeprowadzce i przyjechał specjalnie spod Sintry, żeby dźwigać moją chyba 40 kilową walizę. Chcąc się odwdzięczyć, zaproponowałyśmy mu z Olą herbatę, ale ochotnik wpadł na lepszy pomysł, wziął nas do prawdziwej marokańskiej herbaciarni. Bardzo oryginalne miejsce: siedzieliśmy na podłodze, wśród poduszek, koców i niskich stoliczków. Piliśmy wyborne herbaty z róż, cynamonu i przeróżnych przypraw. Ludzie obok palili „szisze”, rozmawiali. Towarzyszyła nam marokańska muzyka, portugalski język – poezja!
Poznałyśmy nowe, przemiłe miejsce, które okazało się znajdować niedaleko, więc na pewno będziemy tam częściej bywać. Sam Michael, Portugalczyk urodzony w USA jest zawodowym żołnierzem i oddanym fanem Benfici. Bardzo przyjemny wieczór, pierwszy w nowym miejscu.
Odnośnie robaków… będąc w starym mieszkaniu Oli, miałam swoistą przyjemność kosztować „potato-burgerów” i przy ostatnim kęsie zauważyłam obrzydliwego robala, tańczącego 3 centymetry obok mojego talerza. Trochę mnie wystraszył i na tym się skończyło. Jednak dowiedziałam się, że po przeprowadzeniu śledztwa Ola i jej starzy współmieszkańcy odkryli prawdziwe osiedle tych robali – wyobraźcie sobie, że na całym (całym!!!) suficie było ich mnóstwo! Najlepsze jest to, że Volter i Młody, czyli portugalscy mieszkańcy postanowili z nimi zawalczyć zrzucając je miotłą z sufitu. Nawet nie staram się sobie wyobrażać, jak wyglądała ich kuchnia po tym jakże mądrym zabiegu i nawet nie chcę myśleć, w czyjej herbacie pływały obślizgłe, żółte lizbońskie kreatury. Wymyśliłam nawet teorię ich obecności: sugeruję, że sąsiedzi z góry pozbyli się babci, której ciało schowali w tapczanie. Bo jak inaczej wytłumaczy obecność robali na całym suficie????
Może macie jakieś inne teorie?

Brak komentarzy: