poniedziałek, 29 czerwca 2009

ALGARVE 2009, czyli mój pierwszy raz

Od samego początku mojego pobytu w Portugalii słyszałam legendarne opowieści na temat Południa. Algarve - magiczna kraina, pełna słońca, lazuru i plaż jak z bajki. Na sam dźwięk słowa "ALGARVE" wszyscy ( a szczególnie Portugalczycy) robili maślane oczy i wzdychali...
Zastanawiałam się dlaczego. Do czasu, kiedy sama nie poczułam...

Okolice Sagres, około 6 kilometrów od Przylądka Świętego Wincentego, czyli najbardziej na południowy zachód wysunięta część Europy

Kolor wody i zieleń roślinności powaliły mnie na kolana

Gdzieś między Sagres a Lagos - ta barwa oceanu!

Parque Nutural do Sudoeste Alantejano e Costa Vicentina - Plaża Dos Buizinhos

Porto Covo

Sagres

Ach ten wiatr we włosach...

Lagos... wydawało mi się, że jest większe..aczkolwiek bardzo urokliwe

Ferragudo - urocze miasteczko niedaleko Portimao

Plaża w okolicach Ferragudo

Portimao - spacerek po lunchu...

Nazwa jachtu szczególnie przypadła nam do gustu: EU VOU CONTIGO, czyli Pójdę z Tobą

Przepyszny lunch w Portimao, wybierasz rybkę i płacisz tylko za nią. Sałatki i ziemniaczki na różne sposoby do woli

Przecudna Praia da Rocha - jedna z najsłynniejszych w Algarve. Ogromna!

Daniel szuka nudystów :)

Zdjęcie z cyklu: Magda i palma

Gazeta, kawa i papierosy

Szukanie muszelek...

Skały na plażach Algarve należą do największych atrakcji - przynajmniej dla mnie

I nawet się nie spaliłam na buraka ;)

Szaleństwo w wodzie

Muszle, muszelki...

I rozgwiazdy...

Szczególnie podziękowania dla Marcina, który pożyczył mi aparat fotograficzny, bez niego nie miałabym tak pięknej pamiątki.
To był wspaniały weekend. Uczciliśmy wspaniałych 6 miesięcy i mogę powiedzieć, że w końcu zobaczyłam Algarve. Chciałabym jeszcze pojechać do Albufeiry i Faro - to w niedalekiej przyszłości.
Wróciliśmy do Lizbony - sennie, pochmurnie, deszczowo - inny świat. Przyjemny odpoczynek od słońca i upału.
Kocham ten kraj!

niedziela, 21 czerwca 2009

Bronią się więc...

Trzymamy kciuki za Jasia jutro oraz Michała i Madzię w środę!!!!

Wspominając...

W Lizbonie już 10 miesięcy. Czasu się nie czuje. Biegnie oszalały i nie sposób go dogonić.
Pamiętam, jak pierwszy raz spoglądałam na Lizbonę z góry, pełna obaw, jak będzie wyglądało życie
tutaj. Pamiętam ciepłe powietrze, kiedy wysiadłyśmy z Olą z samolotu. I palmy, dziwny język i mleko z herbatnikami, które kupił nam na śniadanie pierwszego dnia mąż Erici.

Otwieram folder zdjęcia, a w nim 77 albumów z Portugalii. Kiedy ja zdołałam uchwycić tyle chwil?
Pierwsze poznawanie miasta, wyprawy na plażę z Olą, szalone imprezy w Indochinie.
Entuzjazm na widok Lizbony z ramion Dżizusa i energia, która czułam na Cabo da Roca, wiara, że można wszystko.
Kuba w stolicy Portugalii, wino w Cascais i jajecznica na balkonie.
Wizyta rodziców, picie kawy na plaży w Carcavelos patrząc, jak Jaś i Staś budują zamki z piasku.
Fatima. Batalha.Ericeira.
Portugalskie góry z polskimi Erasmusami w Covilha.
Najpiękniejszy Sylwester w życiu i początek czegoś cudownego.
Wycieczka na północ, spalone naleśniki i mroźne noce.
Imprezy pożegnalne ludzi, którzy byli ciągle obok, a teraz ich nie ma. Ola, Magda, Basia, Eleni, Asia.
I święta, parapetówka, koncerty.

Oglądam te zdjęcia i łza mi się w oku kręci. Tyle wspomnień, tyle poznanych ludzi. To wszystko w ciągu 10 miesięcy.
I mimo tego,iż to miasto znam coraz lepiej, nadal czuję szybsze bicie serca na widok czerwonego mostu.
Ciągle kawa smakuje tak samo dobrze jak pierwszego dnia. Cały czas mam ochotę poznawać Lizbnę na nowo, wchodzić
w uliczki, w których mnie jeszcze nie było.

Przede mną kolejny rok. Kolejne tygodnie będą przełomowe. Co będzie z pracą, czy uda się ze studiami -
czekam na odpowiedzi, które przyjdą wkrótce.

Najważniejsze to iść do przodu w zgodzie z samym sobą.

Uczymy się całe życie. Potykamy i podnosimy się każdego dnia.
Spotykamy różnych ludzi, czasem są kimś innym, niż myśleliśmy na początku.
Możemy przesiedzieć całe życie na kanapie, możemy wciąż szukać w innych naszych skrytych ambicji.

Ale możemy też spojrzeć na wszystko, co osiągnęliśmy, czego się nauczyliśmy i powiedzieć po cichu: "dobra robota".
Wspomnień nikt nam nie odbierze.

Wiem, że to wszystko bardzo niespójne, ale mam nadzieję, że "ci, którzy mają zrozumieć, zrozumieją"...

niedziela, 14 czerwca 2009

12 czerwca, czyli pijemy za św. Antoniego!

L I Z B O N A ... moja kolorowa



Każdego 12 i 13 czerwca Lizbończycy świętują na ulicach Alfamy. Mówi się, że ta jedna z najstarszych dzielnic miasta, ożywa dopiero w tym czasie. W pozostałym - sennie rozbrzmiewa fado i ze spokojem zaprasza na leniwą kawę.
Przedwczoraj rozkoszowałam się smakiem bifany ( bułka z mięsem z grilla) i sangiji . Tłumy na ulicach, suweniry z podobizną świętego Antoniego i sardynki to symbole tego święta.
Zabawa przednia w rytmie muzyki PIMBA, czyli ichniejszego disco-polo :) duuuuużo alkoholu i sardynek. Zabawa trwa do rana. My wróciliśmy o 5. Już czekam na św. Antoniego w przyszłym roku!


Daniel, Miguel, Ruth i ja na ulicach Alfamy

Ribeiro zaprasza na Bifane i Imperial

Niezapomniane wspomnienia

czwartek, 11 czerwca 2009

:)

Sesja zdjęciowa Daniel&Carolina


Party on the beach, czyli od Super Bocka do Przenikliwych oczu złodzieja samochodów

We wtorek do Lizbony przybył słynny David Guetta. Wiedział o tym każdy Erasmus i czuł, że obecność jest obowiązkowa. Czułam i ja ;) Pojechaliśmy na plażę Carcavelos pociągiem. Upchani jak sardynki w puszce. Impreza ogromna, wielka publiczność i dużo muzyki.
Warto było pojechać i zobaczyć. Nawet mimo tego, że ostrzegali, że niebezpiecznie, bo dużo ludzi z getta, bo kogoś zadźgali w zeszłym roku itd. Jesteśmy cali i zdrowi, chociaż mogło się inaczej skończyć... ale to już inna historia, którą przytoczę teraz.
Koło 2.00 przyjechał mój Portugalczyk i byliśmy pewni, że się pobawimy do upadłego. Godzinkę później zadzwoniła Susana, siostra Daniela informując, że jej mąż jest w szpitalu. Musieliśmy więc się pożegnać i ruszać na Estrele do szpitala wojskowego. Postanowiłam poczekać w aucie. Było już późno, Magda zmęczona, więc zasnęłam. Nie wiem, jak długo spałam, ale obudziły mnie hałasy. Podniosłam zmęczone oczy i... moje spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem typa w wieku lat pięćdziesięciu, który próbował się włamać do auta obok! Instynktownie położyłam głowę z powrotem do snu i dyskretnie wyciągnęłam telefon z torebki. Chłop to chyba widział i pomyślał, że dzwonię na policję, więc wziął nogi za pas i zaczął uciekać. Odetchnęłam z ulgą, bo nie chciałabym być niewygodnym świadkiem, którego trzeba unieszkodliwić.
Wiem, wiem, naoglądałam się amerykańskich filmów, ale adrenalina była!
Kilka zdjęć z imprezy...








czwartek, 4 czerwca 2009

Codzienność na Luz'ie

Aśka dokopała się do zabawnych fotek, które zrobiliśmy jakiś miesiąc temu...


Tak, jesteśmy normalni.

wtorek, 2 czerwca 2009

[*]

Od wczoraj nasze mieszkanie żyje tragedią samolotu z Rio do Paryża.
Latamy wszyscy i nikt nie może sobie wyobrazić, co czuje się mając świadomość, że zaraz się zginie.
Dzisiaj ja żyję tym szczególnie - dwaj Polacy, którzy byli na pokładzie byli z Orzesza...

poniedziałek, 1 czerwca 2009

Najlepszego dzieciaczki

http://www.youtube.com/watch?v=KDEl2ErUAM0&feature=related