środa, 22 października 2008

"Miejsce, gdzie ziemia się kończy, a morze zaczyna"

Dostałyśmy z Olą zaproszenie od Michaela na wspólną wycieczkę. Zabrał nas na plażę Guincho, do Cabo da Roca oraz pod Cristo Rei. Na zachodzie Portugalii ziemia urywa się nagle, sto czterdzieści metrów niżej ginąc w oceanie. Dla współczesnych tu kończy się kontynent Europy – dla starożytnych w tym miejscu kończyła się Ziemia. I wlaśnie tu, w Cabo da Roca byłam, stałam na tym mitycznym kawałku lądu. Marzyłam o tej chwili będąc jeszcze w Polsce. Czytając o pięknych portugalskich zakątkach, pragnęłam zrealizować wizję znalezienia się na najdalej wysuniętym na zachód fragmencie Europy. I udało się! I było cudownie!

Pogoda dopisała. Mimo, ze wiało jak na Kasprowym, słońce obroniło się przed chmurami i mogliśmy podziwiać przepiękne widoki. Niesamowite uczucie stać na "Końcu Świata" i wpatrywać się w horyzont. Wszystkie problemy znikają (chociaż w sumie tutaj ich nie ma), człowiek opuszcza ciało i frunie ponad wodą, mknie przez przestrzeń, wtapia się w jedno z oceanem. Tak się czułam. W podróżowaniu piękne jest to, że oswajając pewne miejsce, staje się ono twoją prywatną własnością. Nie musisz dzielić się nią z nikim. Zawsze będzie tylko twoje. Cabo da Roca stało się takim magicznym miejscem dla mnie.

P.S. Ola mogłaby być dyrektorem artystycznym - ma dziewczyna oko w robieniu zdjęć



Przy tablicy na której widnieje napis : "Miejsce, gdzie ziemia się kończy, a morze zaczyna"

Ola i jej "własny" koniec świata


Jezeli miałabym wybierać moje ulubione miejsce w Portugalii, zdecydowałabym się właśnie na Cabo da Roca oraz na plażę Guincho. To właśnie tam udaliśmy się w trójkę ostatnio. To nie jest zwyczajna plaza. Nie wiem, czy to ja byłam tak spragniona widoku oceanu, czy to powietrze, czy fale, czy przyjemna atmosfera sprawiły, że poczułam się jak dzieco biegając po piasku i mocząc stopy w wodzie. Ola i Michael patrzyli na mnie jak na wariatkę. Ba, nawet odważyli się spojrzeć na mnie pararelnie do małego chłopca oraz biegającego psa (sic!).
Było fantastycznie! To najpiękniejsza plaza, jaką w zyciu widziałam!


W takim miejscu każdy staje się dzieckiem...

Tylko ja i Ocean...

Wybrzeze w okolicach Lizbony zmienia się tak często, ze ma się wrazenie, ze podrózuje się po róznych częściach Europy. A to niemal bliźniacze plaze...



Z cyklu: Przygody Magdy z butem i przyjaciele:

1. Michael: "Magdalena, come here!"
Ja: "Hmm I'm afraid of high, maybe I'll only staying like this?"

2 minuts after...

2. Michael: "Oh.. you're so brave!
Ja: "Yes and now my shoe is damaged!"

3. Michael: "Ok, it's time to come back, get down Magdalena"
Ja: "Yeah... it's not so easy!"

4. Michael: "Let's go!I'll help you"
Ja: "Buuu I wanna die..."

5. Michael and Ola: "Hehehe and now we have no problem with Magdalena and can go back"

THE END


Na szczęście skończyło się tylko na obdartym bucie, przyjaciele nie zawiedli i nie musiałam nocować na tej wiezy. W sumie, wszystko dzięki Niemu ;-) :

"Ja i mój kumpel Dżizas" - czyli posąg Cristo Rei - gigantycznych rozmiarów posąg Chrystusa z rozłożonymi ramionami, wzorowany na Cristo Redentor w Rio de Janeiro. Stoi na południowym brzegu Tagu w Lizbonie.

Michael z kumplem.

A z góry rozciąga się przecudny widok na całą Lizbonę. Most 25 kwietnia.


Kocham to miasto!

Krótko: to był najprzyjemniejszy dzień jak dotąd. Tylko tyle...


D Z I Ę K U J Ę !

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Pięknie Madziu! Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę! Być tak jak na końcu świata i cieszyć się życiem, chwilą! Cudnie Madziuniu! Dużo dobrego!

Pozdrwiam Madzia! :)

aninhaemlisboa pisze...

No rzeczywiście, pozazdrościć można :) Pozdrawiam!

Unknown pisze...

Kochana! Piękniejesz w tej Lizbonie coraz bardziej. Widać ze zdjęć, że żyjesz pełnią życia. :) Śledzę na bieżąco Twoje poczynania i zastanawiam się, czy aby Cię nie odwiedzić .... :)

mag.o pisze...

No kogo witam, kogo goszczę..:-) Kasiula, zapraszam do siebie! Owszem, czuje sie tu wspaniale - i gdybym tylko mogla zabralabym Was Wszystkich do siebie, zebyscie mogli poczuc to, co ja...