niedziela, 24 sierpnia 2008

Niedziela w Lizbonie

Mam widok na basen i kościół. Pływanie rozpocznę we wrześniu, ponieważ trwają prace remontowe, a woda w oceanie nie sprzyja moczeniu tyłeczka - temperatura jest delikatnie mówiąc nieprzyjemna. Postanowiłam poznać drugie miejsce, które widzę zza okna.
Msze w Portugalii różnią się od naszych w kilku aspektach. Według mnie głównie mentalnie. Ludzie zachowują się jak jedna wielka rodzina, w momencie przekazywania sobie znaku pokoju, zaczynają szwędać się po Kościele i całują w policzki (2 razy). Ksiądz przez większą część mszy się uśmiecha i rzuca dowcipami z rękawa, a wierni odpowiadają gromkim śmiechem. Dzieci machają swymi opalonymi rączkami, a ksiądz nie jest im dłużny. Bardzo pozytywne odczucia.
Pieśni, które słyszałam doprowadziły mnie do dreszczy. Bez instrumentów, za to z pięknymi głosami żyjących tu ludzi. Zaskoczył mnie fakt, iż Komunię Świętą rozdawał zarówno ksiądz jak i kobieta. Zresztą w trakcie uroczystości to kobiety czytały Ewangelię. A wydawało mi się, że Portugalia to raczej mało feministyczny kraj. Dostałam pouczenie od księdza, ze Komunię powinno się przyjmnować do lewej ręki, a prawą wkładać do ust. Nie wiem, dlaczego tak jest, ale się dowiem.
Po mszy ludzie jak mrówki pędzą do kawiarni na kawę i ciastka. Też się skusiłam. Barman wita portugalskim pozdrowieniem i cały dzień wydaje się jakby przyjemniejszy...
Tradycyjne portugalskie ciastko, które ludzie tu jedzą nałogowo do kawy o każdej porze dnia i nocy

I nie będę się sugerować komentarzami, ze ciągle piszę o jedzeniu :P

3 komentarze:

dioblica pisze...

taaak:P też Cie kocham :PP

Anonimowy pisze...

A co to za ciacho? Wygląda pysznie;) b.

mag.o pisze...

To ciacha o nazwie "Pasteis"-wym.pasztela - tradycyjne lizbońskie smakołyki. Zrobione z ciasta francuskiego, a w środku jest krem budyniowy.Pycha!