czwartek, 7 maja 2009

Zycie jak w MADRYCIE

Po kilku bardzo zabawnych przygodach znalazlam sie w Madrycie! Wlasnie siedze przy hiszpanskim winku i podziwiam widok z okna, a jest spektakularny! Samo centrum stolicy Hiszpanii, szoste pietro i widok na Ministerstwo Bezpieczenstwa, Muzeum Narodowe i glowna aleje Madrytu. (Wybaczcie brak polskich znakow, ale uzywam hiszpanskiej klawiatury).
Mialysmy niezle przygody, bo pomylilysmy godziny lotu i zamiast o 14, okazalo sie, ze mamy samolot o... 12! Wyjechalismy z mieszkania o 11.20!!! Cudem udalo nam sie zalapac. I nie bylysmy ostatnie! O dziwo spoznil sie takze pewien pan, ktory ku naszemu zdziwieniu byl niezwykle spokojny (typowy Portugalczyk). Rekord pobity, nie sadzilam, ze jeszcze nas odprawia. Lot trwal 55 minut. Wygladalysmy z Asia zabawnie biegajac tam i z powrotem po lotnisku szukajac odpowiedniego wejscia. Cale zlane potem, zauwazylysmy, ze zamieniamy sie w weze... moi drodzy, stracilam 70% mojej opalenizny! Wygladam i czuje sie jak waz. Skora ze mnie schodzi platami i swedzi jak diabli! ( czyt. czeka mnie powtorka z rozrywki).
Madryt powital nas piekna pogoda: 28 stopni i bardzo slonecznie. Jutro ma byc podobnie, wiec juz nastawiamy sie na kolejny dzien zwiedzania. Planujemy ogrody, stadion Realu Madryt, wieze i Palacio Real, a wieczorkiem Olympio (moj znajomy, u ktorego sie zatrzymalysmy) zabiera nas na drinka i slynne hiszpanskie tapasy. Sobota uplynie pod znakiem odwiedzin trzech najslynniejszych muzeow, gdyz podobno wstep jest bezplatny. No i mam zamiar spotkac sie z kolezanka Basia, ktora mieszka tu od jakiegos czasu. Wracamy w niedziele z samego rana.
Zapowiada sie wspanialy czas. I to nie prawda, ze Madryt jest brudny i nudny. Co zauwazylysmy: bardzo czyste ulice, dobra kawa, zadbane budynki i swietna organizacja w miescie. Co zabawne, przypadkiem znalazlysmy sie w dzielnicy gejowskiej i jakze wielkie bylo nasze zdziwienie dla tolerancji tutejszych ludzi. Olympio powiedzial nam, ze 10% ludzi w Madrycie to homoseksualisci. (Teraz rozumiem Almodovara) Hiszpania jest bardzo tolerancyjnym krajem. No... takze mialysmy troche przygod dzisiaj, adrenaliny az za duzo jak na jeden dzien. Teraz konczymy winko i kladziemy sie do lozeczek. Jutro kolejny dzien podboju Madrytu!

3 komentarze:

dioblica pisze...

A u mnie: Życie jak w Tesco :D TEż fajnie brzmi;]

olik pisze...

ahaha a już myślałam ze Adama nikt nie pobije;D widać mieszkanie na Benfice sprzyja odlotowym odlotom ;D
pozdrowionka i bawcie się ładnie!

Bj;*

Maciek pisze...

A u mnie życie jak w Radziejowie! HA! A Wy nawet nie wiecie gdzie to jest! I o to chodzi;) Co do tej Twojej wężowej skórki, to czuję się zignorowany, bo nie zobaczyłem na Tobie barw naszego kraju.Rozumiem przez to, że jesz teraz jakiś syf, żeby zzielenieć od bólu żołądka i wystąpić w charakterze patriotki portugalskiej.Tak się traci przyjaciół. Some people should prepare to die!