sobota, 27 grudnia 2008

Święta, święta i po świętach...

Na początek będzie banalnie: naprawdę docenia się pewne rzeczy dopiero wtedy, kiedy nie ma ich na wyciągnięcie ręki. Rzeczy, które zawsze wydawały się zwyczajne, przedziwnie szybko zyskują ogromną wartość. Zapach choinki, smak barszczu mamy, tata jedzący orzechy, radość Jasia i Stasia z prezentów, Marek czytający Biblię podczas kolacji wigilijnej. I nawet sprzątanie czy nerwowa atmosfera nie są w stanie zmienić mojego zdania. To właśnie prawdziwe święta.
Niestety w tym roku prawdziwych świąt nie było.
Oczywiście spędziłam czas z przemiłymi ludźmi, zrobiliśmy strasznie dużo jedzenia, były prezenty i kolędy (zwłaszcza ta „erasmusowa”). Było naprawdę miło. Jednak uświadomiłam sobie, że święta bez rodziny to tylko namiastka świąt.
Wydawało mi się zawsze, że atmosferę przedświąteczną można wyczuć wszędzie, w każdym kraju Europy, że Polska nie różni się zbytnio pod tym kątem od innych miejsc na naszym kontynencie. Że sklepy udekorowane, że kolędy na każdym rogu, że Mikołaje, że choinki.
W Lizbonie nie czuć było świąt. Może to kwestia braku śniegu, może temperatury, palm i słońca. A może zwyczajnie moje święta na zawsze już będą połączone z rodzinnym domem, z ciepłą kurtką i rękawiczkami, z lepieniem bałwana i smakiem mandarynek.
Poznałam wielu Portugalczyków, tylko kilku naprawdę cieszyło się z tych świąt. Dla większości to zwyczajna kolacja z bacalao przyrządzonym w niezwyczajny sposób.
Dostałam zaproszenie na portugalską Wigilię, ale postanowiłam spędzić 24 grudnia w gronie znajomych mi osób, swobodnie, bez nerwów. Świąteczna kolacja to dla mnie bardzo intymnie rodzinny czas i czułabym się skrępowana.
Nasza kolacja wyszła bardzo smacznie. Generalnie był to dzień debiutów: ja pierwszy raz gotowałam barszcz z uszkami, Gosia zrobiła pierwszy raz gołąbki, Basia upiekła pyszne czekoladowe ciasto, Ola przygotowała rybę po grecku, a Dorotka pyszne sałatki. Byliśmy w kameralnym, ale prze to bardzo ciepłym gronie. Rola ojca rodziny przypadła Michałowi. Zamiast opłatka, podzieliliśmy się chlebem. Zamiast świeżej choinki, mieliśmy jej namiastkę „dizajnerską” na ścianie. Były prezenty, a po kolacji kino domowe. Odwiedziła nas też Carolina z Chile, także był motyw międzynarodowy.
W pierwszy dzień Świąt zorganizowaliśmy wspólny świąteczny lunch, na którym było chyba w porywach do 20 osób. Ludzie z różnych stron: Turcja, Brazylia, Czechy, Portugalia, Litwa itd. Punktem kulminacyjnym okazało się znalezienie 1 euro centa w pierogu. Ten zaszczyt spotkał Basię – będzie kobita bogata w 2009! Po lunchu, wieczorem – impreza. Przyjechały dziewczyny z portugalskich gór: Magda i Monika. Jak mawia kolega Tomasz J. : „Było gęsto”.
I cóż…święta minęły, na dworze zrobiło się szaro-buro, pada deszcz i bynajmniej nie zachęca do wyjścia czy pisania projektów na uczelnię.
Posypały się propozycje sylwestrowe, zastanawiam się, z której skorzystać.
Na koniec zacytuję Maćka, który skomentował mojego bloga kilka dni temu:

„Coś w tym jest, co dodaje głębi temu co płytkie, zarazem odbierając część naszego serca.Przynajmniej tymczasowo.”

Nieprawdopodobnie celnie trafił chłopak w moje ostatnie przemyślenia.

Nasza polska Wigilia w Portugalii

Choinka made by Ola
Blog kulinarny? A czy jedzenie nie jest częścią kultury?:P
Gdzie jest pieniązek?
Prawie jak w domu
Nawet uszka się udały
Po kolacji wspólne kino domowe, wszyscy zmęczeni jedzeniem - nawet flaga Portugalii

3 komentarze:

aninhaemlisboa pisze...

Cieszę się, Madziu, że choć trochę Bożonarodzeniowej atmosfery udało Ci się wykrzesać w te Święta. Ja też spędziłam te dni w Lx. W wigilii rodzinnej partycypowałam przez skajpa, a potem poszłam na erasmusową kolację. Masz stuprocentową rację z tym docenianiem pewnych rzeczy, gdy przestają być na wyciągnięcie ręki. Patrz, o ile mądrzejsze wrócimy do Polski :) Pozdrawiam cieplutko w ten szary dzionek!

Anonimowy pisze...

Gdybym napisał, że ja się cieszę, byłbym pustym hipokrytą. Miałaś w Lizbonie więcej świątecznego nastroju, niż ja w sercu. Pasterkę spędziłem w knajpie grając w bilard z przyjacielem, zalałem się wódką itp. całe święta spałem, a na sylwestra jadę z przyjacielem na bal, wyświadczając mu tym samym przysługę...opowiem Ci o tym później... nie wiem jak to tam się robi z prawami autorskimi, ale wypożyczam Ci prawa do publikacji fragmentów moich wypowiedzi, czy coś tam...nieważne, nieistotne, niepotrzebne. Buźka kochanie.

aninhaemlisboa pisze...

Hej, odpisałam Ci dziś na wiadomość ze skajpa. Szkoda, że tak późno do mnie dotarła :( Zapomniałam tylko dodać, że 4.01. jest w Odivelas w polskiej parafii wspólne kolędowanie - chyba o 18, jeśli dobrze pamiętam. Jeśli jesteś zainteresowana, to daj znać przez GG. Podałam Ci numer na skajpie. Pozdrawiam! :) Ania.