sobota, 13 grudnia 2008

Obidos&Mafra, czyli wycieczka z "pieprzoną pełnią" w tle =)

Wczoraj, czyli12 grudnia wybraliśmy się na wycieczkę do dwóch malowniczych miasteczek połozonych około 50 kilometrów od Lizbony. Na początek kilka fundamentalnych zasad:
1. Nigdy nie wierz Portugalczykowi, kiedy mówi, że pojedziemy o 9 rano, bo i tak najwcześniej wyjedziecie o 12.
2. Miej świadomość, że niektórzy Portugalczycy umieją język polski.
3. Nigdy nie ufaj portugalskim kierowcom - podczas podrózy miej oczy i uszy otwarte.
Skład ekipy:
JA
BASIA
GOSIA
FILIPE
BERNARD
Cel wycieczki: OBIDOS i MAFRA
Kilka informacji turystycznych:
Obidos to maleńkie, otoczone wysokimi murami średniowieczne miasteczko, które swymi brukowanymi ulicami i pobielanymi domami z koniecznie czerwoną dachówką robi fantastyczne, bajkowe wrażenie. Tę szczególną atmosferę tworzą dodatkowo kręte schody prowadzące na mury obronne, skąd roztacza się efektowny widok na okoliczne wioski, wiatraki i winnice.Główną atrakcją miasteczka jest Castelo dos Dinis (zamek króla Dinisa), który przekształcono w luksusowy hotel typu pousada (ok. 700zł za dobę). Budowla wyróżnia się na tle innych portugalskich warowni wyjątkowo spójną sylwetką oraz okrągłymi masywnymi wieżyczkami. Miasteczko cieszy się dużą popularnością wśród turystów, w związku z czym otacza je gęsta zabudowa. Jego starszą część można jednak obejść wąską ścieżką, która biegnie wzdłuż okalających je murów. Jest to droga zdecydowanie dla odważnych ( czyli nie dla Magdy, która ma lęk wysokości i zwątpliła po 5 minutach), nie ma bowiem żadnych zabezpieczeń i przy odrobinie nieuwagi można zaliczyć lądowanie z wysokości miejscami dochodzącej do 10 metrów. Widok budzi podziw i nieodparte skojarzenia z Wielkim Chińskim Murem. Ponoć jeszcze w XVw. tam, gdzie teraz rozciągają się winnice i gaje oliwne, szumiało morze. Sięgało ono podnóży pasma górskiego, na którym stoi Obidos, a łodzie rybackie cumowano poniżej murów miasta.
Zamek w Obidos - coś wspaniałego! (zdjęcie autorstwa Basi)
Mur otaczający miasteczka (zdjęcie autorstwa Basi)
Zwątpienie na szlaku. (zdjęcie autorstwa Basi)

Te małe punkciki spacerujące po murze to Filipe, Basia i Gosia. Ja podziwiałam ich z daleka siedząc w przyjemnej kafejce i kosztując lokalnych specjałów.
Pogoda dopisała, cieszyliśmy się cudnym słońcem.

Gosia i ja podziwiamy roślinność w Obidos.(zdjęcie autorstwa Basi)
Tak wygląda grudzień w Portugalii - żyć nie umierać!
Było co podziwiać - urokliwe drzewa kusiły zielenią.
A agresywne agawy egzotyką
Widok dojrzewających cytrusów zawsze będzie robił na mnie wrażenie
Podobnie jak smak mandarynek, które dostaje się w prezencie za buziaka od nieznajomego ;) (zdjęcie autorstwa Basi)
Błękit w połączeniu z bielą zawsze kojarzy mi się z Grecją - w Obidos dużo było greckich klimatów

Na przykład powyzej

Miasteczko udekorowane było świątecznie, wszędzie Mikołaje, choinki, szopki. Tutaj Basia w towarzystwie żołnierza.(zdjęcie autorstwa Basi)

Wspomniana szopka, w wymiarach rzeczywistych.
Ze specjalną dedykacją dla Justyny :) Stara pamiętasz wołka i osiołka? :)

Bardzo podoba mi się to zdjęcie - oddaje mój sposób patrzenia na ten kraj.(zdjęcie autorstwa Basi)

Specjalnie na naszą cześć mieszkańcy rozłozyli czerwony dywan.
Degustacja tradycyjnego alkoholu z Obidos, czyli wiśniówka podawana w czekoladowych kieliszkach.Pycha!

Taaak, bardzo mi smakowało... (zdjęcie autorstwa Basi)
Basi równiez jak widać na załączonym obrazku ;)
Tradycyjne portugalskie ścierki z kogutami - kto chce taką, jak przyjadę w lutym do Polski?

Zabawny widok 20 małych krasnali

Filipe, Basia i Gosia, czyli niekończące się dyskusje :)
Pod palmą, czyli ja i moje ukochane drzewo

Drugim punktem programu była Mafra. Mieści się tam pałac- klasztor zbudowany w XVIII wieku - najpotężniejszy zabytek portugalskiej architektury sakralnej. Znajdują się tam pełne przepychu apartamenty królewskie, wspaniała biblioteka zdobiona rzeźbami oraz bazylika.

Widok pałacu za dnia. Przed naszym jedzeniem.

I widok wieczorem. Po naszym jedzeniu.
W Mafrze zwiedziliśmy pałac i udaliśmy się w poszukiwaniu restauracji. Była 17. Oczywiście w Portugalii wszelkie lokale gastronomiczne otwierają dopiero o 19. Bo przecież wcześniej się nie je. Około południa serwują lunch i zamykają. Swego rodzaju sjesta, chociaż nie taka jak w Hiszpanii. Zdesperowani, strasznie głodni wylądowaliśmy na portugalskich hamburgerach, gdyż okazało się, że było to jedyne otwarte miejsce poza kawiarniami.
Po "obiedzie" poszliśmy skosztować tradycyjnych ciastek z tego miasta - cóż, dobre, słodkie i trochę smakujące jak zakalec :P
W drodze powrotnej mieliśmy kilka przygód, między innymi prawie zginęliśmy, bo Bernard się zagapił i w ostatnim momencie udało mu się uciec przed nadjezdzajacym z naprzeciwka tirem. Podwyzszona adrenalina towarzyszyła nam już do końca wycieczki.
Żeby tego było mało, Basia zauwazyła, ze towarzyszy nam pełnia księzyca i własnie naszą drogę przebiegł czarny kot. Takze wszelkie kryzysy natury fizycznej i psychicznej zostały wyjasnione.
Tak czy inaczej - wyjazd bardzo udany - mimo wielkiego spóźnienia, grobowej atmosfery i prawie śmierci na drodze - WIELKIE DZIĘKI ZA WYCIECZKĘ! :) Estou contente! Muito obrigada!

6 komentarzy:

Gosia Odessa - Opole - Lizbona pisze...

Twój blog czytają nawet ludzie z Opola (Polska)i z New Jersey (USA);-)
Moja ukochana telenowela, czekam na kolejne odcinki!

Anonimowy pisze...

só gostava era de saber onde anda a nossa amiga cujo nome não deve ser pronunciado. Sim, aquela que todos gostam muito... onde está? xD
*

mag.o pisze...

Gosia, jesteś jedną z najbardziej popularnych aktorek tej telenoweli=)dzięki!


Dan...estupido =) lol =)

Maciek pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Maciek pisze...

Zaiste zacny dzień Magdaleno.
Żartowałem,po prostu zawsze chciałem zacząć jakiś komentarz od frazy "zaiste zacny..."
Wracając do dnia:
1. To były gnomy, nie krasnale, poznać po uzębieniu i braku gęstych bród.Było ich 21.
2.Te ścierki z kogutami są okropne.
3.trzech,czterech,pięć,sześć,siedem,osiem,dziewięć,
dziesięć,jedenastu,dwunastu.
4.Hamburgery wcale nie są takie tuczące.
To by było na tyle.

Mam nadzieję, że zawitasz i na mą wieś, gdy przyjedziesz. Zaprosisz mnie na pizzę.

basiienka pisze...

Na zdjęciach nie widać ani trochę, że było tak grobowo: słońce, pomarańcze.. ;) hihi! Do zobaczenia!