niedziela, 2 listopada 2008

"There will be tears to shed again, time to begin, and time to end..."

Nazywa się Ana Free i jest wschodzącą portugalską gwiazdką. W niektórych partiach jej śpiewania przypomina mi trochę Nelly Furtado. Urodziła się w Portugalii, obecnie mieszka w Londynie. Wybiła się poprzez zamieszczenie swoich piosenek na YouTube. Ktoś ważny ją zauważył i teraz pomaga rozwijać skrzydła. Dorastała w Cascais (to właśnie tam jeżdżę na plażę). Jej piosenkę "In my place" grają obecnie niemal wszystkie stacje radiowe w Lizbonie i jestem prawie pewna, że w przyszłości dziewczyna osiągnie sukces.
Tyle wstępu. Teraz pora na część właściwą, czyli moją mini-relację z jej koncertu. Zaprosił mnie Michael, który po prostu rozpływa się, kiedy słyszy jej głos. Wyjechaliśmy około 17, poniewaz cała impreza odbywała się około 80 km od Lizbony w małym miasteczku o rozkosznej nazwie Vendas Novas. Kocert zorganizowano z okazji Festa da Juventude 2008 "Freguesia Jovem", czyli festiwalu dla młodziezy. Początkowo było zabawnie, poniewaz byliśmy jedynymi z najstarszych, którzy zgromadzili się przed budynkiem tamtejszego Domu Kultury. Po jakimś czasie odetchnęlismy jednak z ulgą, poniewaz średnia wieku wzrastała. Tak bardzo, że nawet widziałam kilka babć o laskach! Jako wprowadzenie zaserwowano nam pokazy taneczne lokalnych zespołów. Najbardziej podobał mi się show break-dance w wykonaniu chłopców w wieku około 4-10 lat. Byli rozkoszni! Ana Free zaczęła śpiewać około 22.30. Zaskoczyła mnie siła jej głosu, identyczna jak w Internecie (http://www.myspace.com/anafreemusic), piękna barwa i bardzo przyjemne usposobienie. Taka normalna dziewczyna z uśmiechem na twarzy. Oczywiście nie uważam, że jest jakąś wielką gwiazdą jak Madonna, ale naprawdę miło było posłuchać kogoś, kto potrafi śpiewać. A ona potrafi. Polecam jej piosenki na myspace, może Wam się niektóre spodobają.
Świetny wieczór, w doskonałym towarzystwie, w otoczeniu przyjemnej muzyki, dobrego jedzenia (ach te ich portugalskie dinnery w lokalnych karczmach, gdzie poza daniem głównym obowiązkowe są przystawki i deser). Znowu mi się udało i załapałam się na wycieczkę za miasto.
Dzisiaj spokojna niedziela. Czas tylko dla mnie. Słońce łagodzi zimny wiatr i zaprasza na zewnątrz. Może wybiorę się na spacer... może pojadę do parku... może poczytam...
W czwartek przylatuje rodzinka! Już nie mogę się doczekać chwili, w której ich zobaczę!

Zdjęcia z wczorajszego koncertu:




I jeszcze filmik z koncertu. Wybaczcie bardzo słabą jakość, ale genialnie nakręciłam go w pionie i żeby odwrócić format, musiałam z czegoś zrezygnować. Najwazniejsze, ze chociaz w minimalnym stopniu oddaje atmosferę wczorajszego wieczoru.

http://pl.youtube.com/watch?v=hIPa0Aj08nc

2 komentarze:

Maciek pisze...

Nie trawię takiego czegoś.Kiedy ktoś wyjeżdża z ojczyzny i w punkcie "skąd" wpisuje : "United Kingdom", choć urodził się i wychował w Portugalii. Nawet ta ładna, dziecięca buzia nie jest w stanie usprawiedliwić takiej głupoty.
Tak napisałem tu metaforycznie, że Ci wszyscy volksdeutsche mnie wkurwiają. JESTEM POLAKIEM I JESTEM Z TEGO DUMNY.

Anonimowy pisze...

'prawie jak' furtado