środa, 25 lutego 2009

Pierwsze dni w Lizbonie

Daniel spełnił moje marzenie i w od razu po odespaniu podróży zabrał mnie nad ocean. Byliśmy na Carcavelos. Moje spragnione słońca, wody i palm oczy miały istną ucztę estetyczną.
Przepiękny zachód słońca, piwko na plaży...
To było w poniedziałek. Wieczorem dinner u rodziców Dana i degustacja pysznego wina i sera, a w nocy imprezowanie na Bairro Alto. Trafiłam z moim powrotem akurat w sam środek karnawału. Okazuje się, że trwał w tym roku 5 dni. Świetna sprawa: poprzebierani ludzie, masa kolorów, muzyki. Nawet na plaży spotkaliśmy przebierańców! Małe dzieci naśladujące Supermanów, diabełki, aniołki, Czerwone Kapturki - rewelacja. Miałam ze sobą aparat, ale oczywiście padła bateria, także niewiele zostało utrwalone. Ciekawe jest to, że w trakcie karnawału ludzie mają wolne dni od pracy, sklepy są zamknięte i wszyscy odpoczywają.
We wtorek, czyli wczoraj odsypiałam imprezowanie, więc wstałam z łóżka o 16 (!) i po propozycji od Ribeiro pojechaliśmy znowu nad oceanż czekali Gosia i Miguel. Tym razem miałam przyjemność zobaczyć Boca da Inferno, czyli tzw. Usta Piekieł. Miejsce znajduje się w okolicy Cascais i są to skały wbiegające do oceanu kształtem przypominające paszczę. Ponoć trochę ludzi tam zginęło w przeszłości, stąd piekielna nazwa. Cudne miejsce widokowe, a że słońca grzało jak w czerwcu, wystawiliśmy mordki i relaksowaliśmy się na kamieniach. Później jedzonko i piwko na Carcavelos. Po tym jakze pełnym we wrazenia dniu padłam jak zabita i juz o 23 chrapałam jak dziecko.
A dzisiaj... o 12 lunch z Olusią ( Pozdrowienia dla Mamy Oli ), wycieczka do Klaudii aby dać jej papiery z uczelni, spacer uliczkami Baixia-Chiado, pierwsza kawka po powrocie...
Wieczorem wybieram się na mecz Sporting - Bayern München! Miasto juz szaleje. Na Baixa pełno kibiców z Niemiec, ludzie w czerwonych koszulkach i wszędzie szaliki i niemieckie okrzyki.
Będzie się działo. Chłopcy kazali mi się ubrać na zielono - bo przecież Sporting zobowiązuje :-)
Wezmę aparat, więc jutro może będą zdjęcia.
Tymczasem fotki z pierwszych dni w Lizbonie...


Dan i zachód słońca na Carcavelos

Grunt to patrzeć w tym samym kierunku ;-)

Boca da Inferno

Ribeiro, czyli "um bico por favor" ;-)

Egzotyka

Macho z polskim papierosem i piwem odbitym w okularach :-)

Opalanko na Boca da Inferno

O C E A N

Boca da Inferno

Piękne miejsce widokowe

Wyczekane...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Laska! my tu tiruriri a 15 marca mam w tym roku prawdopodobnie ostatni start w tym sezonie w Portugalii więc szykuj się na Sintre i ostre ściganie!!! buziaki :* i do zaś już dziś na dinnerze :)