czwartek, 8 stycznia 2009

Wyjątkowo

Zawsze, kiedy na horyzoncie pojawia się obraz mety, zaczynamy robić podsumowania.Kończy się pierwszy semestr. Wciąż trudno mi uwierzyć, że mieszkam w Lizbonie już 6 miesiąc.Pół roku. Czy to długo? Decydując się na wyjazd, brałam pod uwagę opcję jednosemestralną. Teraz nie wyobrażam sobie, żebym mogła spakować moje zabawki i zwyczajnie w świecie wrócić do Mikołowa.Podobno po Erasmusie nataralną fazą jest depresja, ja staram się zrobić wszystko, by swój pobyt tu przedłużać.By ciągle czuć się w ten sposób. Tak, jak nigdy wcześniej.
I nie chodzi tu o piękne budynki - bo są i paskudne. Brudne, śmierdzące i szare.
Nie o palmy - chociaż urzekają mnie swoją egzotyką każdego dnia.
Nie o mandarynki na drzewach - bo bywają kwaśne.
Nie o place, mosty i pomniki - gdyż mogą się znudzić.
Nie o język - bo chociaż przecudny, to niełatwy.
Mogę tak wymieniać i wymieniać.
Ale chodzi o to, że poczułam niezależność.
I tego uczucia nie da się zastąpić żadnym innym.Błogie przeświadczenie,że nikt cię nie ogranicza, że ludzie są dla ciebie, a nie przeciwko tobie. Tęsknota dodaje wartości, rozumiem już kto, dlaczego i jak mocno. Nauczyłam się ludzi i ciągle uczę przez ten wyjazd. Uczę się siebie.
I mimo, że zawsze potrzebowałam przestrzeni, mimo, że byłam postrzegana jako osoba, która nie boi się wyzwań - dopiero teraz czuję, że świat stoi otworem. Czas wyrzucić do śmieci lęki, uprzedzenia i przekonania, że się nie uda. WSZYSTKO jest w moich rękach. Nigdy nie zaznałabym tego wiatru we włosach - gdyby nie Ty. Moja Lizbono.

4 komentarze:

ala.nova pisze...

No, no, no:)

mag.o pisze...

Ojej!Jakże mi ciepło, że Panią tu widzę!Wracam do Polski na miesiąc, musimy koniecznie się zobaczyć!Pokażę zdjęcia i poopowiadam!Pozdrawiam!

olik pisze...

lubię jak piszesz tak..właśnie tak ;)

Anonimowy pisze...

kochana Madziu! wnosisz się na literackie wyżyny gratuluję i całuję!