wtorek, 4 sierpnia 2009

aclimatação, a formação...

Biegnę. Bobudka o 6. Autobus 767. Szybka café przed pracą. Później hamuję na 8 godzin. Trening przed solowym występem z Chepem w roli głównej. Cebulka mnie uczy w dość specyficzny sposób: na przykład jak irytować Czeszkę Barbarę albo umiejętnie przysypiać w czasie pracy. Robię notatki z programu, w którym się cebulowy kolega obraca, czyli Siebel'a, ale Michał to robi z tak zawrotną prędkością, że połapać się jeszcze nie umiem,a od samego obserwowania nie nauczę się programu. Jutro zacznę sama się bawić w klikanie. Po pracy wielkie uff: bo ileż można siedzieć na krześle obrotowym ze słuchawkami na uszach i słuchać rozmów...(chociaż było kilka ciekawych, m. in. z panem Grzegorzem Olszówka). I po ośmiu godzinach spacerkiem na autobus i do domu.
I szlag mnie jasny trafia i krew nagła zalewa, że Daniel i znajomi na plaży, a ja muszę pracować. Ale cieszę się bardzo z tego, że się udało, bardzo się cieszę.
I cieszę się również ogromnie z powodu spontanicznego przylotu Marka do Lizbony. Pobyt planowany jest na dni 13-22 sierpnia, czyli już w przyszły tydzień! Nie mogę się doczekać - strasznie chciałam pokazać mu moją Lizbonę od tak dawna.
Wszystko fajnie, ale sen z powiek spędza mi pisanie pracy licencjackiej, która ciągnie się za mną i irytuje swoim istnieniem. Ambitny plan: skończenie do 31 sierpnia.
Pozdrawiam Was Kochani serdecznie i trzymajcie kciuki za moją aklimatyzację i szkolenie :)

1 komentarz:

Ewe pisze...

Magda! Bardzo się cieszę! Gratuluję pracy!!! :)))))))))))))) i z serducha wszystkiego dobrego :*